Magija to już czwarta płyta tego black metalowego duetu, o którym do tej pory nie miałem pojęcia. Kiedy słyszę albo czytam słowa Black Metal i duet, to najpierw przychodzi mi do głowy Darkthrone, a potem minimalizm i underground. W sumie Wilczyca jest całkiem minimalistycznym zespołem – jeśli chodzi o długość albumu. Płyta trwa zaledwie 34 minuty. Z ośmiu utworów tylko trzy przekraczają pięć minut.
Jeśli chodzi o muzykę – już dawno nie słyszałem black metalu, który byłby jednocześnie agresywny, uspokajający, znajomy i wymagający. Uwielbiam te ambientowe intro, interludium i outro. To ostatnie nazywa się Igne Natura Renovatur Integra i przypomina mi Marsz Imperialny z Gwiezdnych Wojen. Wokalista Nidhogg przekonuje mnie swoimi szeptami i skrzekami – można powiedzieć, że taki wokal brzmi bardziej „ohydnie” albo „okropnie” niż jakikolwiek growling kapel death metalowych. Chociaż niektóre słowa są zrozumiałe, nie rozumiem całych tekstów piosenek. W ten sposób Wilczyca mistyfikuje się jak jakiś fantom.
Zajebiste blast beaty i instrumentacja. Na koniec muszę powiedzieć: cholera, uwielbiam ten album i w ciągu dwóch tygodni słuchałem go minimum piętnaście razy.
Keine Kommentare:
Kommentar veröffentlichen