Montag, 3. Februar 2025

Album tygodnia#619: 1914 - Where Fear And Weapons Meet (2021)

Dzień dobry, ludzie!

Witam Was w pierwszej polskiej recenzji muzycznej na tym blogu od kilkunastu lat. Zdecydowałem, że napiszę cztery albo pięć recenzji po polsku, bo… no dlaczego nie? Przecież nie było ich tutaj już od dawna, a te, które kiedyś pisałem, już mi się nie podobają. No dobrze, zaczynajmy…

Najpierw zapytam: „Czym jest 'War Metal'?” i odpowiem: „To mieszanka grindcore’u i black metalu. Brzmi jak zespół spadający ze schodów, krzycząc 'oogaboogaoogabooga'”. Jeśli chodzi o teksty

piosenek, to zazwyczaj dotyczą wojny i brutalności ludzkiej natury. Ukraiński zespół 1914 nie ma jednak z tym nic wspólnego. Grają mieszankę death i doom metalu. To jedna z tych grup, które wpisują się w kategorię, którą nazywam „Gimmick Metal”. Brzmi to może dziwnie, ale wcale nie jest niczym nowym. Wiele zespołów metalowych wpisuje się w różne subgatunki, które można by określić jako „Gimmick Metal” – jak choćby Running Wild czy Alestorm, grające w stylu „Pirate Metal”. 1914 nie wymyślili death metalu na nowo, ale są zespołem wyjątkowym. Ich niszą jest I wojna światowa. Nie są pierwszym zespołem, który zdecydował się pisać piosenki na ten temat, ale to pierwsza grupa z tej niszy, której poświęcam recenzję.

„Where Fear and Weapons Meet” to trzeci album Ukraińców, przepełniony historycznymi odniesieniami. Intro, zatytułowane „War In”, to pierwszy werset starej serbskiej pieśni ludowej „Tamo Daleko”. Pierwsza pełnoprawna piosenka nosi tytuł „FN .380 ACP #19074” – a 19074 to numer seryjny pistoletu FN .380 ACP, z którego Gavrilo Princip zastrzelił arcyksięcia Franciszka Ferdynanda i jego żonę, Zofię Chotek. Inne utwory na tym albumie wchodzą w temat jeszcze głębiej. Na przykład w „Don’t Tread on Me” zespół opowiada o Harlem Hellfighters – dywizji amerykańskich żołnierzy, która w większości składała się z Afroamerykanów. W utworze „…and a Cross Now Marks His Place” gościnnie śpiewa Nick Holmes, wokalista Paradise Lost. Jest to muzyczna interpretacja listu, który otrzymała matka brytyjskiego żołnierza poległego w bitwie.

Teksty utworów wcale się nie rymują – wyjątkiem jest cover „The Green Fields of France”. Można więc powiedzieć, że to album dla historycznych nerdów. Jednocześnie nie można zarzucić 1914, że celebrują wojnę czy zbrodnie wojenne – wręcz przeciwnie. To album, który działa jak wehikuł czasu, przenoszący słuchacza w przerażającą rzeczywistość tamtych lat.


8/10 butelek zwrotnych
Piosenki których warto posłuchac: Don't Tread On Me, FN. 380 ACP#19074, ...and a Cross now marks his Place, The Green Fields of France



Keine Kommentare:

Kommentar veröffentlichen